Bibułki matujące były dla mnie nowością. Nigdy ich nie miałam, nigdy ich nie wypróbowałam. Do tego czasu za bardzo nie przejmowałam się sebum na mojej twarzy. Po pierwsze nie miałam go za dużo (ale ostatnio pojawia mi się coraz częściej i mocniej), a po drugie zawsze miałam przy sobie puder, którym je niwelowałam. Dzięki ostatniemu Wibo Boxowi trafiły do mnie dwa opakowania tego wynalazku. W każdym z nich mieści się 40 bibułek.
Przyznam, że jestem bardzo zadowolona z ich działania. Bibułkę wystarczy przyłożyć do tej części twarzy, która nam się świeci, docisnąć i już. Nie mogę ich porównać z innymi, bo - jak mówię - innych nie miałam. Jednak te sprawdzają się u mnie bezbłędnie. Skóra jest zmatowiona, nie świeci się, sebum zostaje zebrane. Potem wystarczy nałożyć warstwę pudru i wszystko jest zmatowione. Czytałam, że u niektórych bibułki ścierają makijaż z twarzy. U mnie taki efekt nie występuje. Różu ani bronzera nie ma nawet jak ściągnąć, ponieważ policzki mi się nie przetłuszczają. Ilość bibułek użytych w ciągu dnia zależy od stopnia jej przetłuszczania. Niektórym wystarczy jedna czy dwie, inni będą musieli użyć kilku takich płatków przez cały dzień.
Cena: ok. 5zł Pojemność: 40 sztuk Dostępność: Rossmann - szafy Wibo
No comments:
Post a Comment