Olejek Pat&Rub leżał u mnie dość długo... w sumie nadal leży, bo użyłam go zaledwie kilka razy. Otrzymałam go od firmy kilka miesięcy temu i z otwarciem zwlekałam do lata, bo uznałam, że będzie najlepszy na tę porę. W butelce olejek wygląda przepięknie, wylany i rozprowadzony zresztą też, ale ogólnie butelka mnie urzeka. Zapach produktu jest świetny - nie spodziewałam się tak świeżego i czystego zapachu po olejku naładowanym złotymi drobinkami. Naprawdę mnie zaskoczył i przyznam się, że lubię go odkręcić, żeby tylko go powąchać.
Uznałam, że olejek Pat&Rub będzie najbardziej odpowiedni na okres, kiedy nosimy skąpe ubrania i jest ciepło. Niestety nosząc go na siebie czuję się niekomfortowo. Miejsca na skórze, które się ze sobą nie stykają są bezproblemowe (np. dekolt, ręce), gorzej jest kiedy rozprowadzimy olejek na nogach. A nogi jak wiadomo, lubimy położyć jedna na drugiej lub po prostu się ze sobą ocierają. Wtedy uczucie jest dla mnie koszmarne - czuć jak produkt lepi się na skórze, jest tłusty... a do tego wszystkiego dochodzą upały.
Nie ma się co oszukiwać - nie jest to przyjemne. A zaznaczam, że nie lałam na siebie dużo tego olejku. Swoją drogą, musi on być koszmarnie wydajny, bo butelka to aż 100ml, a ilość potrzebna do tego, żeby być shiny jest naprawdę niewielka. Drobinki wyglądają na ciele pięknie, ale jest to olejek raczej na wiosnę lub ciepłą jesień, bo w lecie może być zbyt męczący. Olejku można też używać do pielęgnacji ciała, bo ma piękny skład... ale chyba trochę szkoda tych drobinek pod szlafrok.
Cena: 89zł Pojemność: 100ml Dostępność: sklep Pat&Rub
No comments:
Post a Comment