Kolejny miesiąc, kolejny ShinyBox. Znów przychodzi do mnie pudełko z opóźnieniem... trudno. Pewnie mało kto zajrzy do tej notki, bo było ich już mnóstwo i każda z Was zna zawartość pudełka. Jeśli jednak interesuje Was moja opinia na jej temat, to zapraszam :) Będzie mi miło, jeśli na końcu wyrazicie swoją opinię.
Pudełko nie zaskoczyło mnie - widziałam je już u dziewczyn. Byłam tylko ciekawa, jaki kolor cieni i lakieru od Wibo mi się trafi. Na szczęście jest ok - kolory cieni całkiem w moim stylu, a lakier ma kolor malinowego koktajlu, bardzo ładny. Zaraz pomaluję nim paznokcie.
Jeśli chodzi o zawartość standardową (czyli nie gratisy), to muszę przyznać, że jest słabo. O wiele bardziej spodobało mi się pudełko czerwcowe. Śmieszne jest to, że wczoraj kupiłam filtr do twarzy z pierwszą wodą termalną jako gratis, a dziś już otrzymuję drugą... co prawda innej marki, ale zawsze ;) Będziemy testować. Kremu też chętnie poużywam - jest mały, pojedzie ze mną na Woodstock i nad morze. Tak samo z miniaturkami produktów L'Occitane. Żel już miałam i był w porządku... ciekawe, jak sprawdzi się balsam. Jeśli chodzi o produkty Grashka, to nie wpasowały się w moje klimaty. Mam już świetną bazę Sigma, a ta od Grashki jest baaardzo malutka (1,2 ml to pojemność do zużycia w 2-3 miesiące, albo nawet i mniej), oddałam ją mamie. Natomiast cień jest w brzydkim kolorze. Nie mam nic do brązów, ale ten jest w bardzo ciepłym, rudym odcieniu - takich nie noszę (mimo że rewelacyjnie podbijają mi kolor tęczówki), bo wyglądam jak naćpana.
A jaka jest Wasza opinia? Pudełko na + czy jednak na - ?
No comments:
Post a Comment