Projekt denko - styczeń 2013


Nowy Rok i nowe denko. Jest 16.01, a ja już wyskakuję z postem. Dlaczego? 1) nazbierała mi się już cała torba; 2) lada chwila będzie sesja (akurat mam na przełomie miesiąca) i nie będę miała czasu, żeby go zrobić. Zatem pora przejść do zużyć. Jak na dwa tygodnie stycznia, to trochę tego jest.

  • Hegron, Żel mocny do utrwalania włosów - miałam go jakieś 2 lata, a wciąż trudno mi go określić. Niby jest ok, ale używanie go nie sprawiało mi większej przyjemności. Włosy utrwalam rzadko, tylko jeśli mi się coś w nich nie podoba (nie robię fryzur wymagających lakieru). Wydajny jest, to muszę przyznać. 
  • Mariza, Makadamia&Jedwab, odżywka do włosów - recenzja jej i szamponu znajduje się tutaj.
  • Garnier, Ultra Doux, odżywka olejek z awokado i masło karite - zachwalana na blogsferze odżywka. Mojego serca jednak nie podbiła, używałam jej zazwyczaj jako odżywki ekspresowej, ale także przetestowałam działanie po dłuższej obecności na włosach. Rezultaty mnie nie powaliły, ale włosy były o wiele bardziej miękkie. Niestety, zapach bardzo mi się nie podobał, a utrzymywał się długo na włosach, co mnie denerwowało. Może do niej wrócę jako odżywki na szybko, w Kauflandzie jest chyba najtańsza, kosztuje koło 6zł.
  • Babydream, szampon dla dzieci - bardzo przyjemnie mi się go używało, miałam go naprawdę długo. To pierwsze moje opakowanie, mam jeszcze drugie w zapasie. Mi nie plątał mocno włosów, ale mam metodę ich mycia, przy której żaden szampon mi mocno nie plącze.
  • Alterra, olejek do masażu, Papaja&migdał - całkiem spoko olejek, używałam na włosy, w zapasie mam jeszcze jeden, jednak nie wiem, czy będę dalej używać go w ten sposób. Wydaje mi się, że olejek migdałowy niekoniecznie jest dobry dla moich włosów - wyglądają po nim lepiej niż bez, ale widzę też, że nie są tak fajne, jak mogłyby być po innym olejku. Używany był też do ciała, do masażu (Kuba, w końcu przyszły fizjoterapeuta, robił mi masaż kilka razy z tym olejkiem) - ładny zapach, fajne nawilżenie.

  • Luksja, Choco, płyn do kąpieli - kupiłam go w promocji, jakoś w wakacje. Starczył na bardzo długo, a myślę, że był używany także przez innych członków mojej rodziny. Śliczny zapach, jak galaretki pomarańczowe w czekoladzie lub Delicje. O wiele bardziej polecam kupić ten płyn i używać jako żelu niż kupić taki sam zapach Original Source (tutaj macie 4 razy więcej produktu za taką samą cenę). Używałam go czasami jako żelu i super się pieni, jest super gęsty. Niestety, w środku sama chemia, no ale mi to nie przeszkadza.
  • Original Source, British Strawberry, żel pod prysznic - zjechany tutaj.
  • Fa, Natural & pure, Róża i passiflora - nie wiem, czy ta wersja żelu jeszcze w ogóle istnieje. Myliśmy się tym u Kuby w domu, zapach trochę dziwny, ale ogólnie przyjemny żel... swoją drogą przed zużyciem tego produktu, dawno nie używałam nic z Fa.
  • Isana, Witaminy i jogurt, żel pod prysznic - kupiłam go w promocji jakoś w październiku, i to był błąd. Co prawda wydałam na niego grosze, jakieś 3zł, ale zapach był okropny. W sumie Kuba zużył ponad pół butelki, pozostałe pół jakoś ja wymęczyłam. Ogólnie jakość żelu mi się podobała - był całkiem gęsty, przyjemnie się pienił, ale zapach zupełnie mi nie przypadł do gustu.

  • Farmona, Tutti Frutti, brzoskwinia&mango, peeling do ciała - robiłam jego recenzję podczas wakacji, już wtedy zauważyłam, że jest gorszy od swoich kolegów. A potem był wysyp recenzji o tym produkcie i 90% osób zachwycało się jego zapachem, który - jak dla mnie - jest strasznie chemiczny i męczący. Oczywiście, da się go używać, ale na kacu chyba bym umarła, gdyby ktoś mi go pod nos podstawił :P (tak samo byłoby z w/w Isaną czy OS)
  • Mariza, Świąteczny Czas, żel pod prysznic - jego recenzja jest u mnie na blogu. Obecnie przelałam do go domowego dozownika na mydło i używam go w ten sposób. Wtedy jest o wiele przyjemniejszy, zapach jabłek z cynamonem utrzymuje się na skórze. Nadal go zużywam, ale myślę, że zostanie wykończony do końca miesiąca ;)
  • AA, 30+ Energia Młodości, krem na noc, na pierwsze zmarszczki - kupiłam go kiedyś w promocji w Rossmannie. Całkiem przyjemny krem, ślicznie pachniał, nawilżenie bardzo w porządku. Obecnie używam bardziej naturalnych produktów, więc nie wrócę do niego.
  • L'Occitane, mleczko do ciała Masło Shea - recenzowane już przeze mnie mleczko. Dobry produkt.

  • Artdeco, baza pod cienie - dostałam ją jako gratis w wymianie, jednak była już w wymęczonym stanie. Wszyscy kiedyś tak chwalili tę bazę, że nie twardnieje itp., a ta była bardzo twarda, używałam jej tylko, jak zapomniałam od Kuby swojego Heana...
  • Mariza, baza pod makijaż - ja byłam z niej bardzo zadowolona, lekko nawilżała skórę twarzy, nie zapychała, 15ml to świetna pojemność. Nie wiem czy miała jakiś wpływ na przedłużenie makijażu, bo ja mam dobre podkłady, które trzymają się naprawdę długo. Szersza recenzja tutaj.
  • Balea, mydło w płynie Mango&papaja - ciekawy zapach, ogólnie lubię mydła Balea. Dobra gęstość, pienienie też w porządku, ponadto zapach utrzymuje się delikatnie na dłoniach. A cena to chyba 0,55€, więc polecam ;) Mam jeszcze wersje miodową, jak zużyję, to opiszę - mniam!
  • AA, chusteczki do higieny intymnej - tata kupił mi je na Woodstock, w tamtych warunkach bardzo się przydały. Były bardzo ok, chociaż jak dla mnie trochę za drogie. No ale mój tata wolał kupić AA niż jakiejś nieznanej mu marki ;) 

    No comments:

    Post a Comment