Wibo: Growing Lashes, stimulator mascara - błogosławieństwo czy przekleństwo?


Czy jest osoba na blogspocie, która jeszcze nie słyszałaby o tej maskarze? Śmiem szczerze wątpić. Znana jest przede wszystkim z tego, że daje dobry efekt za niską cenę. Ma jednak wady, jak dla mnie, niewybaczalne.

Postaram się, żeby ta recenzja była krótka. Szczoteczkę bardzo polubiłam - pasuje mi jak ulał, dobrze mi się nią maluje. Sprawia, że mogę swobodnie manewrować przy rzęsach i nakładać tusz tam, gdzie chcę. Kolor tuszu jest w porządku, jak dla mnie to najzwyklejsza czerń.


Podoba mi się także efekt, jaki daje na moich rzęsach. Wydłuża je nieco, dość mocno pogrubia (mam dość długie, ale cienkie) i ładnie rozdziela. Schody zaczynają się niestety, kiedy ten tusz już nosimy. Chodzi mi o tragiczne (!) osypywanie się go. I nie ma u mnie różnicy czy nakładam jedną warstwę czy trzy... niestety. Sypie się tak czy siak. Już po 2h widzę pod oczami czarne kropeczki, które niesamowicie wkurzają.


Tusz jest tani, kosztuje ok. 10zł bez promocji, więc można wypróbować. Opinie są podzielone, niektórym dziewczynom w ogóle się nie osypuje. Ja już do niego nie wrócę, bo wolę nie martwić się cały dzień tym, co znajduje się pod moją dolną powieką. Na temat stymulacji rzęs wypowiadać się nie bedę, bo nie wierzę, by maskara miała jakikolwiek wpływ na ich stan i porost. A Wy co o niej sądzicie?


Cena: ok. 10zł      Pojemność: 8ml      Dostępność: szafy Wibo - Rossmann

No comments:

Post a Comment